Pewna mieszkanka Łodzi znalazła w gazecie ofertę pracy w księgarni. Pozytywnie przeszła rozmowę kwalifikacyjną, jednak kiedy jej przyszły szef dowiedział się, że mieszka przy ulicy cieszącej się w mieście bardzo złą opinią odmówił przyjęcia jej do pracy – pisze Metro.
Pracodawca nie widzi nic złego w swym postępowaniu. Swoją decyzję tłumaczy tym, że zatrudniane przez niego kobiety mają do czynienia z pieniędzmi, a on „w przeszłości miał już kłopoty i więcej ich nie chce”.
Kobietę, której odmówił zatrudnienia, uważa nawet za sympatyczną osobę, ale obawia się jej „znajomości”, a adres zamieszkania potencjalnych pracowników jest dla niego takim samym kryterium selekcji, jak na przykład wykształcenie.