Europejkom chcącym rozwijać swoją karierę zawodową również nie jest łatwo. Wprawdzie Unia Europejska wymaga od swoich członków stosowania przepisów zapobiegających dyskryminacji, jednak przepisy są tylko przepisami, a życie jest życiem…
Jak wykazują liczne badania w całej UE pensje kobiet są niższe od wynagrodzeń, jakie otrzymują mężczyźni (średnio o 15%, ale według niektórych badań jest to nawet 25%), a wskaźnik aktywności zawodowej kobiet jest o ok. 10% niższy, niż mężczyzn. Największe różnice w wysokości wynagrodzeń występują w Holandii i Grecji, najbardziej „sprawiedliwe” pod tym względem są Dania, Belgia, Luksemburg. Niskie zarobki Europejek biorą się głównie stąd, że na ogół pracują one głównie w nisko płatnych sektorach (opieka zdrowotna, edukacja, służby publiczne) i często są zatrudniane w niepełnym wymiarze godzin – ułatwia to wprawdzie pogodzenie życia zawodowego z rodzinnym, ale niekorzystnie odbija się na zarobkach. W niepełnym wymiarze godzin pracuje aż 75% Holenderek i po 40% Niemek, Angielek, mieszkanek Belgii i Luksemburga. Tylko w Danii wskaźnik niepełnego zatrudnienia jest wyższy dla mężczyzn, niż dla kobiet.
Prawdziwym „feministycznym rajem” nazywana jest Finlandia, gdzie równouprawnienie traktowane jest jak „druga religia”. Pracodawcy muszą tu przygotowywać plany walki z dyskryminacją płciową, a w strategiach dotyczących rozwoju firm uwzględniać kobiecą specyfikę pracy, jednak nawet tutaj kobiety zarabiają tylko 80% tego, co mężczyźni – głównie dlatego, że tradycyjne „kobiece” zawody są znacznie gorzej opłacane, niż te typowo „męskie”. Dzięki rozbudowanym programom socjalnym Finkom dość łatwo jest pogodzić życie rodzinne z pracą zawodową. Spośród pracujących zawodowo kobiet aż 80% ma dzieci w wieku 1-3 lat. Mogą spokojnie pracować między innymi dzięki tanim, dotowanym przez gminy, żłobkom i przedszkolom.